niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział trzynasty.

























*Narracja trzecioosobowa*

Chłodny wiatr, otulał jego twarz, zostawiając na policzkach różowe pocałunki. Nie spieszył się, chciał wszystko przemyśleć i przekalkulować. Rozważyć wszystkie za i przeciw. Miał nadzieję, że uda mu się to wszystko wyjaśnić. Odpowiedzieć na wszystkie, dręczące i prześladujące go pytania.


Po prawie godzinnej podróży, dotarł do celu. Znów tu był, w miejscu gdzie wszystko się zaczęło. W miejscu, go którego powinien wracać z uśmiechem, a nie wspomnieniami, przynajmniej częścią z nich, przepełnionymi bólem i żale. Jego stara kamienica. 

Ściany były bardziej zniszczone niż dwanaście lat temu, znajdowały się tam liczne pęknięcia i przeróżne graffiti, o różnorakiej tematyce. Przyglądał się jej dokładnie, ostatnio nie było raczej na to dużo czasu i wszystkie szczegóły nie były tak wyraźne ukazane. Przeniósł swój wzrok na dach budynku i przywołał wspomnienie ostatniej nocy spędzonej tam i wydarzenia, jak myślał, z czasów dzieciństwa. 

Stał tam jeszcze kilka minut, lustrując budynek, póki nie zebrał się na odwagę i nie skierował do środka. Obiecał swojemu kuzynowi, Ashtonowi, że nie będę starał się odkryć przeszłości, jednak nie powiedział, że nie będzie próbował odnaleźć dziewczyny ze snu.

Kiedy wszedł na odpowiednie piętro, stanął przed drewnianymi drzwiami. Nic się nie zmieniło, ten sam numer "7", ten sam kształt i kolor. Kurz pokrywający futrynę drzwi, był już bardzo widoczny, przez swą znaczną ilość. Ściany na około były tak samo szare i zaniedbane jak sprzed dwunastu lat, pojawiło się natomiast kilka plam, które przypominały pleśń. Wyglądało na to, że mieszkanie stało tu puste, od dobrych lat i nikt nie ważył się do niego wejść.

Justin natomiast postanowił to zmienić. Chwycił za srebrną klamkę po lewej stronie i już miał ją nacisnąć, by wejść do swojego starego domku, kiedy coś go zatrzymało.

- Nie wchodź tam- stanowczy, kobiecy głos mu przeszkodził. Natychmiast obrócił się w jego stronę i ujrzał, siwą kobietę o dużych wyblakłych niebieskich oczach. Wyglądała na przynajmniej sześćdziesiąt lat. Jej twarz pokryta była zmarszczkami, co tylko utwierdzało chłopaka, w zdaniu co do jej wieku. Patrzyła na niego podejrzliwie, a na jej twarzy malował się srogi wyraz- Kim jesteś?

- Jestem Justin- odpowiedział krótko i również dokładnie obserwował mimikę twarzy staruszki.

- Justin- powtórzyła cicho kobieta, a blondyna przeszły ciarki- Czego szukasz?

- Chciałbym się dowiedzieć czegoś o mieszkańcach tego budynku, a szczególnie tych dwóch mieszkań- wskazał na drzwi, znajdujące się po przeciwnej stronie i te za sobą- Kto tu mieszkał dwanaście lat temu? I czemu teraz te mieszkania są tak strzeżone?

Oczywiście wiedział doskonale kto mieszkał pod mieszkaniem numer "7", ale musiałem się dowiedzieć, kto mieszkał pod "9". Miał nadzieję, że staruszka coś mu powie, da jakąś wskazówkę. Nawet najmniejsza wskazówka, byłaby dla niego, czymś wielkim. Krokiem milowym w odnalezieniu swojej, jak podejrzewał, przyjaciółki. 

Kobieta zmarszczyła brwi na moje pytania i wciąż lustrowała go wzrokiem. Justin delikatnie się spiął, ponieważ czuł, że wisiała nad nimi napięta sytuacje. 

- Chodź za mną- rzuciła, krótko staruszka i powolnym krokiem skierowała się, na piętro wyżej. 

Blondyn przyglądał jej się w osłupieniu, nie wiedząc jak ma się zachować. Pójść za nieznajomą, czy może lepiej udać się z powrotem do domu i zapomnieć o zaistniałej sytuacji? Chłopak, krótką chwilę bił się ze swoimi myślami, w końcu jednak postanowić stawić czoło prawdzie. Był osobą, która łatwo się nie poddaje, szczególnie kiedy miał jasno postawiony cel. 

Szybkim krokiem udał się za staruszką, przeskakując co dwa schodki, by ją dogonić. Kiedy znajdowali się na najwyższym piętrze budynku, kobieta otworzyła jedne z drzwi i po prostu weszła do środka. Justin chwilę się wahał, jednak po chwili, również znajdował się w pomieszczeniu.

Nie było to jednak mieszkanie. Raczej gabinet. Na środku był duży, drewniany stół, z którego schodziła już farba. Po jednej stronie znajdowało się drewniane krzesło, a po drugiej stary, spróchniały taboret. Obok był regał z jakimiś teczkami i przeróżnymi papierami oraz książkami. 

Starsza kobieta usiadła na krześle, wcześniej jednak wyciągnęła jeden z wielu segregatorów i rzuciła go na stół. Blondyn uważnie się przyglądał jej każdemu ruchowi. Wyraźnie czegoś szukała. Nagle zatrzymała się na jednej ze stron i przeniosła swoje wyblakłe oczy na niego. 

- Usiądź- wskazała na taboret naprzeciwko jej. 

- Postoje- odparł Justin, który nie ufał temu drewnianemu, spróchniałemu przyrządowi. 

- Jak wolisz- odparła obojętnie staruszka- A więc czego chciałbyś się dowiedzieć konkretnie?

- Wszystkiego- powiedział i oparł się lewym barkiem o lodowatą ścianę. 

- Dobrze. Zacznijmy więc od początku- powiedziała spokojnie i wygodnie usadowiła się na krześle- Dwanaście lat temu wydarzyła się tu tragedia- zaczęła poważnie, a Justina przeszły ciarki, co ona miała na myśli?

- Co chce pani przez to powiedzieć?

- Że to co teraz ci powiem, może wydać ci się niewiarygodne. Możesz nawet pomyśleć, że to niemożliwe, żeby ludzie tacy byli. Jednak ludzie to potwory, każdy ma w sobie jakąś cząstkę demona, to od nas zależy, w jakim stopniu ją pokażemy reszcie świata.

Blondyn na jej wypowiedź nerwowo przełknął ślinę i zdecydował się jednak usiąść na zaproponowanym wcześniej miejscu. Czuł jak powoli  zaczynają mu się ręce pocić, zawsze tak miał, kiedy zaczynał się denerwować, zacisnął je mocno w pięści i postanowił się na tym nie skupiać.

- W obydwu mieszkaniach nie działo się za dobrze. Zamieszkiwało je dwóch mężczyzn, z dziećmi. Ani jeden, ani drugi nie posiadał żony. Jedna zmarła podczas drugiego porodu, druga natomiast popełniła samobójstwo, osieracając przy tym swojego siedmioletniego syna- Justin na jej ostatnie zdanie zacisnął mocniej pięści, a jego oddech minimalnie przyspieszył, jednak umknęło to uwadze staruszki- W mieszkaniu numer siedem mieszkał właśnie ojciec z synem, a pod dziewiątkom były zameldowane dwie siostry, razem ze swoim ojcem. Często w obu domach były awantury, bijatyki i kłótnie, powodem był alkohol, jednak nigdy nie stawały się one, aż tak groźne by wzywać odpowiednie służby- Justin mocno zassał dolną wargę, żeby nie palnąć niczego głupiego. Jak to nic groźnego?! Przecież on sam pamięta, jak ojciec pobił go do nieprzytomności!- Jednak wszystko się zmieniło dwudziestego kwietnia dwa tysiące czwartego roku. Dla trójki tych dzieci, koszmar sięgnął zenitu. Ponoć, chodziło o porachunki między obydwoma mężczyznami. Ojciec dziewczynek, był dłużny swojemu sąsiadowi, kilkaset tysięcy, które on naliczył mu przez parę lat. Mężczyzna nie miał jak oddać, więc dał w zastaw swoją młodszą córkę. To dziecko miało dopiero sześć lat!

Blondyn schował twarz w dłoniach i przetarł mocno, było mu wstyd. Wstydził się własnego ojca. Policzył w głowie spokojnie do dziesięciu i znów przeniósł swój wzrok na kobietę, widać było, że powstrzymywała słone łzy, które cisnęły jej się do oczu. 

- Mężczyzna przyszedł po to, co należało do niego, jak on to nazwał. Dziewczynka jednak się wyrywała, on zaczął ją szarpać, próbował ją skrzywdzić w jej własnym domu. Nagle jednak wbiegła do domu jej siostra, widząc zaistniałą sytuację, rzuciła się na pijanego mężczyznę, on jednak zrobił coś, czego chyba nikt się nie spodziewał, wyjął z kieszeni spodni swój scyzoryk i wbił w brzuch młodej kobiety. Kiedy ona upadł, a do niego dotarło co zrobił, uciekł. Zostawiając obie siostry na pastwę losu. Ponoć, w progu domu natknął się na swojego syna, który krzyczał, że wszystko widział i policja już jedzie. Mężczyzna z obawy, że jego dziecko coś powie, popchnął je z całej siły o ścianę, a następnie zepchnął ze schodów. Oczywiście i tak został złapany i odpowiedział za wszystkie swoje czyny, ale dziewczyna, którą zranił już nigdy nie wstała, a jego własne dziecko straciło pamięć- zakończyła swoją historię. 

Chłopak natomiast siedział, jak zaczarowany i tępym wzrokiem wpatrywał się w ścianę naprzeciw. Wszystko w nim buzowało. Każda część jego ciała czuła coś innego, każdą inną emocje. Nie mógł pojąć, jak mógł mieć takiego ojca, co zrobiła mu ta biedna dziewczyna i jej siostra! I już teraz wiedział co stało się z jego wspomnieniami, zostały utracone.


- Justin, wiem że to ty jesteś tym chłopcem- usłyszał cichy głos kobiety i natychmiast przeniósł na nią wzrok. Na jej twarzy było można ujrzeć, lśniące smugi i spływające po nich łzy.

- Skąd pan..

- Czekałam na ciebie tutaj te dwanaście lat- powiedział słabo, wstając ze swojego miejsca i podchodząc do chłopaka- Wiedziałam, że wrócisz, że będziesz chciał poznać prawdę i zrobisz wszystko by tylko dokonać swego. Zawsze to robiłeś- pociągnęła nosem. 

Blondyn nie mógł dłużej wytrzymać i rzucił się w ramiona staruszki. Tym razem to z jego oczu zaczęły wypływać łzy. Chciałby by był to tylko jakiś okrutny żart, jednak tak nie było. To właśnie była przeszłość Justina, która miała dopiero teraz odbić się na jego teraźniejszości. 

- Niech pani mi powie, kim były te dwie siostry. Ja muszę odnaleźć tą jedną! Muszę ją za wszystko przeprosić!- mówił przez łzy. Pierwszy raz był w takim stanie. 

- Nie mogę tego zrobić- powiedziała smutno, wpatrując się w karmelowe oczy blondyna- Jednak, uwierz mi. Ona jest bliżej niż myślisz- odparła staruszka i mocniej przycisnęła do siebie roztrzęsionego chłopaka. Nie widziała w nim dorosłego mężczyzny, lecz siedmioletniego chłopca, którego dwanaście lat temu pożegnała. Nie mogła mu niczego powiedzieć, ponieważ prosiła ją o to brunetka. Wiedziała, że to część jej planu. Planu, w którym Justin miał odzyskać utracone wspomnienia- Pamiętaj, każdy szczegół jest ważny. Wskazówkę możesz znaleźć wszędzie. W każdym słowie, ruchu a nawet w wyglądzie. Musisz tylko uważnie patrzeć i pamiętaj, czas ucieka. 

Chłopak, odsunął się od kobiety i wpatrywał się w nią uważnie. Dokładnie rozumiał co staruszka ma na myśli. Wiedział, że jest coraz bliżej i nie może się poddać. Był przecież Justinem Bieberem, chłopakiem który nigdy się nie poddaje! 

Po kilku minutach, blondyn pożegnał się z staruszką, dziękując jej za wszystko. 

- Odnajdę ją, obiecuje- rzucił przez ramię, wywołując na twarzy staruszki lekki uśmiech. Wierzyła, że ta dwójka znów się ze sobą spotka. Wiedziała również, że zarówno on jak i ona są za bardzo uparci by poddać się w wyznaczonych przez siebie celach. Byli jak ogień i woda, jednak łączyła ich jakaś niezwykła nić, dzięki której zawsze potrafili siebie odnaleźć i się ze sobą połączyć.
 "-Obiecujesz? 
-Obiecuje"

***
Przepraszam, za moją nieobecność, jednak szkoła i treningi robią swoje ;(
Mam nadzieję, że podoba Wam się nowy rozdział i trochę przybliżyłam, Wam dzieciństwo Justina. 


1 komentarz:

  1. Świetny rozdział! Czekam na kolejny! Coraz lepiej piszesz <3!
    Zapraszam!
    http://the-dark-soul-jbff.blogspot.com/
    http://time-for-us-to-become-one-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń