piątek, 20 listopada 2015

Rozdział czwarty.





















- Co ty tu robisz?- ze wspomnień wyrwał go cichy głos dobiegający z prawej strony. Kiedy odwrócił tam wzrok ujrzał ją.
- Szukałem ciebie- powiedział odwracając się w jej stronę i obserwując każdy jej ruch.

-  Mnie?- powiedziała powoli odkrywając twarz z czarnej bandany, która zakrywała połowę jej drobnej twarzy- No wiec już mnie znalazłeś, co chcesz?- starała się brzmieć spokojnie, nie chciała żeby chłopak zaczął coś podejrzewać w jej zachowaniu.

- Widzisz bo jest taki problem..- Justin nie wiedział jak ma to powiedzieć.

"Biegłem za Tobą aż tutaj ponieważ w kieszeni bluzy, którą ci dałem są moje klucze i widzisz bez nich nie dostanę się do domu. Jeśli byłabyś taka miła mogłabyś mi je oddać?"- próbował coś wymyślić w głowie, żeby zabrzmieć jak najmniej żałośnie, jednak nieważne co by powiedział i tak wyjdzie na idiotę.

- Masz zamiar tak milczeć do końca życia, czy w końcu łaskawie mi powiesz o co chodzi?- usłyszał trochę kąśliwy ton brunetki. Postanowił jednak to zignorować, ponieważ gdyby jej dogryzł, co prawdopodobnie by zrobił, Hopy mogłaby mu nie oddać kluczy. 

- Masz coś co należy do mnie- blondyn powiedział najspokojniejszym tonem na jaki było go stać, ponieważ wszystko w nim buzowało. Nie dość, że było mu okropnie zimno to jeszcze ten krasnal zaczynał go drażnić swoją mimiką twarzy kiedy do niego mówiła. Nie znał brunetki od tej strony i miał nadzieję, że dzisiaj ma po prostu gorszy dzień.

HOPE

- Masz coś co należy do mnie- kiedy te słowa opuściły jego usta, uderzyły we mnie z podwójną siłą. Nerwowo przełknęłam ślinę i zagryzłam dolną wargę. Co on ma na myśli? Wpatrywałam się w niego wyczekująco.

- Mianowicie co takiego?- zapytałam najodważniejszym tonem na jaki mnie było stać i delikatnie przymrużyłam oczy. 

- Mianowicie klucze- mówiąc to również przymrużył swoje karmelowe oczy. Nie mogąc się dłużej powstrzymać wybuchłam głośnym śmiechem, który nie tyle co był spowodowany odpowiedzią blondyna ale tym, że kiedy chciał zrobić to co ja z oczami przypomniał mi jakiegoś wkurzonego chińczyka.

- Co cię tak śmieszy?!- spytał już widocznie poddenerwowany. 

- Na-nawet nie- nie wiesz jak śmiesz-śmiesznie wygląda-dałeś z z taką mi-miną- próbowałam pohamować ogarniającą mnie falę śmiechu, jednak wychodziło mi to dość marnie.

Kiedy już się uspokoiłam skierowałam swój wzrok na chłopaka, którego mina mówiła "Serio?". Zaczesałam włosy do tyłu znów przybrałam swój poważny wyraz twarzy. Hope ogarnij się, jak na razie nic nie pamięta, jesteś bezpieczna- podpowiadała mi podświadomość.

- Jakie klucze?- musiałam się dowiedzieć dokładniej o czym mówił Justin. 

- Bo widzisz- odchrząknął nerwowo, a jego wzrok momentalnie przeniósł się na czubki butów- No tak, bo ja..

- Zostawiłeś je w bluzie, którą mi dałeś?- zapytałam pewnie. Chłopak jedynie potaknął głową i podrapał się po karku. 

Nic się nie zmieniłeś Justin- dopowiedziałam w głowie i delikatnie się uśmiechnęłam. Jednak niemalże natychmiast spoważniałam i znów naciągnęłam bandanę na twarz. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia poprawiając plecak. 

- Gdzie idziesz?- usłyszałam lekko zachrypnięty głos za sobą.
- Do domu- odparłam obojętnie- Tobie też radziłabym to zrobić, ponieważ zaraz malutki Justin się pochoruje- dodałam i przyspieszyłam kroku. 

Nagle jednak poczułam delikatne szarpnięcie, momentalnie odwróciłam się twarzą do chłopaka.

- Bardzo śmieszne- powiedział ironicznie blondyn- Muszę odzyskać klucze- widać, że był już dość wkurzony, postanowiłam podnieść mu jeszcze bardziej ciśnienie.
- Musisz to ty umyć zęby, bo chyba dawno z pastą się nie spotkały- mówiąc to patrzałam się prosto w jego karmelowe tęczówki i próbowałam nie wybuchnąć śmiechem.

Momentalnie jego twarz przybrała kolor dojrzałego buraka i przysięgam, że można było zauważyć dym lecący z jego uszu. Wykorzystując jego chwilę nieuwagi wyrwałam się z jego uścisku, szybko zbiegłam po schodach i tanecznym krokiem ruszyłam w stronę domu.

Niespodziewanie niczym spod ziemi pojawił się blondyn. Mogłam się tego spodziewać, wybrałam dłuższą drogę, chłopak pewnie poszedł jednym ze skrótów. Cały on- przemknęło mi prze myśl. Zaśmiałam się pod nosem widząc wyraz jego twarz, był nieźle poirytowany całą sytuacją, która dla mnie była komiczna.

- Co ty kurwa wyprawiasz?! Myślisz, że kim ja jestem?! Byłem miły, ale przekroczyłaś granice mojej cierpliwości!- krzyczał w niebo głosy, a ludzie mijający nas zatrzymywali się zaciekawieni całą sytuacją. Ja natomiast uśmiechałam się chytrze i czekałam kiedy skończy swój, długi i jakże interesujący monolog. 

- Nie denerwuj się bo ci ta żyłka zaraz pęknie- wskazałam palcem w miejsce delikatnie wystającego naczynia krwionośnego-  i co będzie? Już nigdy nie zobaczysz tych swoich kluczy- ostatnie zdanie mówiłam z udającym smutkiem.

Wiedziałam, że chłopak próbuje się uspokoić, ponieważ zamknął oczy i starał unormować oddech, który był spazmatyczny. Uśmiech cały czas gościł na mojej twarzy. Miałam plan, widząc że chłopak dalej miał przymknięte oczy, po cichu zaczęłam okrążać jego ciało i stanęłam centralnie za jego plecami.

- Kurwa! Gdzie ona znowu jest!- warknął pod nosem i już miał się obracać kiedy podłożyłam mu nogę a ten upadł jak długi. Upadając zdążył jednak wyciągnąć ręce i uchronić swoją twarz przed nieprzyjemnym zetknięciem z betonem- Hopy!- krzyknął już rozdrażniony do granic możliwości.

- Słucham księciu smrodzie?- mówiąc ukłoniłam się. 

- Czy łaskawie możesz mi pomóc wstać?- zapytał przez zaciśnięte zęby.

- O panie. Ja niegodna?- złapałam się za serce i udawałam wzruszenie. Widząc jego minę wybuchłam śmiechem i podałam mu rękę. Kiedy już mnie złapał niespodziewanie pociągnął mnie prosto na siebie. Z moich ust wyleciał cichy pisk. Moja głowa uderzyła w jego twardą klatkę piersiową i muszę przyznać, bolało- Idiota- wysyczałam łapiąc się za bolące miejsce, którym był nos. 

- Mamusia cię nie uczyła, że wrogą się nie ufa?- na te słowa momentalnie zesztywniałam. W moich oczach pojawiły się szklanki. 

- Nie nauczyła- powiedziałam zaciskając pięści i podnosząc się z chłopaka- Bo nigdy jej nie miałam- dodałam po chwili.

Otworzyłam swój plecak i wyciągnęłam wcześniej spakowane klucze. Miałam zamiar mu je oddać kiedy znów bym go zobaczyła, a w domu mógłby się zagubić więc postanowiłam go spakować. Rzuciłam je na beton obok chłopaka i biegiem udałam się w stronę domu, już nie powstrzymywałam łez, było mi wszystko jedno. Już niedługo wszystko miało się skończyć.

JUSTIN

- Nie nauczyła, bo nigdy jej nie miałam- jej słowa w kółko krążyły po mojej głowie, kiedy leżałem wygodnie na swoim łóżku i brzdąkałem na gitarze. 

Wróciłem już do domu, byłem cały przemoczony ponieważ wracając znów zaczął padać deszcz a moje auto stało pod domem państwa.. No właśnie nawet nie wiem jak ma na nazwisko dziewczyna, przez którą miałem kompletny mętlik w głowie. Kiedy już tam dotarłem wszystkie światła były zgaszone, a dom tym razem wydawał się, pusty.

Po kolejnej godzinie bezczynnego leżenia postanowiłem wstać i odłożyć instrument na miejsce. 

Sięgnąłem po swój telefon w zamiarze sprawdzenia godziny, jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że moja bateria padła. Sfrustrowany rzuciłem mojego Samsunga na łóżko i skierowałem się w stronę łazienki. Zdjąłem z siebie przemoczone ubrania i rzuciłam je w stronę kosza na brudne pranie, jednak jak na złość nic nie wpadło. Przekląłem pod nosem.

Kiedy już się umyłem i wyszedłem spod gorącej wody, prawie się przewracając, przez mokrą podłogę, zauważył za oknem promienie słoneczne co oznaczało, że niedługo będzie szkoła, do której miałem zamiar dzisiaj nie iść. Muszę wszystko przemyśleć. Mimo, że ten mały krasnal wkurzał mnie bardziej niż Dan i reszta chłopaków razem wziętych, co myślałem że nigdy się nie wydarzy, to było w niej coś niezwykłego.

Chcę ją poznać bardziej, dowiedzieć się o niej wszystkiego, co lubi robić? Kim są jej rodzice, jeśli w ogóle ich ma? Czy ma rodzeństwo? Interesowała mnie ta mała istota. 

Kiedy tak o niej rozmyślałem, powieki same mi się zamknęły i odpłynąłem w ramiona Morfeusza.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :) Nie mogę się doczekać następnego :*
    http://foundyourlove-jbff.blogspot.com/2015/11/serce-wygrao.html

    OdpowiedzUsuń